wtorek, 12 czerwca 2012

Goin' to New York

Spedzilam juz miesiac w jednym z najbardziej niesamowitych miast swiata. Bywalam wystraszona, poddenerwowana,ale i zadwolonana, a nawet szczesliwa. Dzieje sie duzo, roznie i intensywnie. Ale od poczatku...

A na poczatku nie chcieli mnie w Stanach. Zostalam zatrzymana na lotnisku i napierw jednej pani, a potem panu musialam tlumaczyc, jakie sa cele mojej wizyty, ile pieniedzy posiadam i skad je w ogole mam, co bede robic, co zwiedzac, gdzie mieszkac. Porozmawialismy i w rezultacie nie zafundowali mi powrotnego biletu do Polski.

Cztery dni spedzialam na odchorowywaniu roznicy czasowej i zwiedzaniu miasta z Marco, ktory szczesliwie byl w tym czasie gosciem Karoliny. Marco jest z Kalifornii, narzeczona Bialorusinke poznal w Polsce, jezdzil z plecakiem po calej Europie, ale w Nowym Jorku byl po raz pierwszy. Zobaczylam z nim to,czego nie widzialam sama 5 lat temu.

Central Park, ktory owczesnie musnelam jedynie od strony American Museum of Natural History i MET ( gdzie lacznie spedzilam 3 dni :)). Zaciagnal mnie tez do siedziby ONZ (United Nations), gdzie prawie poklocilismy sie o oplate za wejscie. Pan kasjer blyskotliwie rozwiazal ow konflikt ;) Co zabawne, gdy odwiedzalam Inke i Kaske w 2007, mieszkalismy tuz obok tego miejsca i podobnie jak z Central Parkiem, nie udalo mi sie tam zajrzec. Wtedy wolalam ogladac chlopcow pod Mostem Brooklynskim. Wieczory spedzalismy z Karolina, ktora jest ekspertem od wynajdywania restauracji i barow. Teraz musiala postarac sie o nowojorskie miejsca dla mnie i dla Marco. Pierwszego dnia jedlismy pizze (wychodzac ze zdziwieniem zobaczylam pietnastoosobowa kolejke czekajaca na miejsca w lokalu), drugiego hot dogi. Ja dostalam veggie-doga i choc byl najdrozszy w calym menu, doceniam fakt, ze byl ;) Po posilku spacer w miejscu, o ktorym nie przeczytalabym w moim przestarzalym przewodniku. Highline to piekny deptak-park biegnacy pomiedzy budynkami i ponad glowami przechodniow, tam, gdzie niegdys jezdzily kolejki nowojorskiego metra.

Po czterodniowej labie, zabralam sie za poszukiwanie pracy. Pech chcial, ze znalazlam posade od razu i niewiele myslac wzielam, co dawali. Spedzilam najgorszy tydzien zycia. W pracy pelnej upokorzen, nerwow, wyklocania sie o pieniadze, dlawienia odrazy do najgorszego z szefow, ba, najgorszego z ludzi, jakiego do tej pory spotkalam. Ok, znam roznych oszolomow, ale ten byl wprost obrzydliwy.

Ale o tym innym razem.

Going To New York

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz