środa, 5 grudnia 2012

A czego się tu bać?

Wyjazd do Nowego Jorku w zamierzeniu miał mi pomóc w nabraniu dystansu, sił i podjęciu decyzji. Wciąż nie wiem, gdzie jestem.

sobota, 4 sierpnia 2012

piątek, 13 lipca 2012

day off

Mialam wielkie plany na wolny dzien. Najpierw Moma (za darmo, bo kolezanka pozyczyla mi karte memebership), potem Coney Island, a na zwienczenie wieczoru seans Zabic Drozda pod mostem Brooklynskim.

Niestety okazalo sie ,ze dzien wczesniej zgubilam dokumenty. Dokumenty, ktore specjalnie przelozylam do skarpetki dla niemowlaka, by w razie kradziezy portfela ostaly sie w moim posiadaniu. Aha... Przeszukiwanie pokoju, sprawdzanie kosza na brudy (tak naprawde to trzymam je w walizce), w lodowce i zamrazarniku. Przesuwanie lozka, trzepanie torby jednej, potem drugiej. Nie ma. Pieknie.

Ok, bez paniki. Rundka po miejscowkach. Deli, schodek przy metrze,skad przeploszyl nas pijany bezdomny, bar przy schodku. Nic. No to ide do Matchless, gdzie dzien wczesniej dziwnym zrzadzeniem losu nie sprawdzano mojego wieku. Pan sprzatacz niechetnie otworzyl drzwi do baru, ale jak zaczelam mowic po hiszpansku, to nawet wpuscil mnie do srodka. Skarpetki nie bylo. Poczciwy Meksykanin powiedzial,zebym wrocila o 3, bo wtedy bedzie ktos, kto moze otworzyc mi biuro. Przeszlam sie do pobliskiego parku. Kojarze tamtejszych rezydentow, czasem podrzucam im kanapki, ktore wieczorem zostaja w kawiarni. Nie zastalam znajomej parki, za to byli inni. Okazalo sie,ze boomy to Polacy. No tak, jestesmy na Greenpoincie. Panowie nie znalezli skarpetki z dokumentami, ale jak cos ktos bedzie wiedzial, to zadzwonia do mnie. (Spokojnie, nie dalam im numeru :) Zaszlam do pracy, wzielam pare rekawiczek i worek na smieci. Pomyslalam, ze warto sprawdzic okoliczne smietniki. Znalazlam mnostwo jednorazowych kubkow po kawie, butelki szklane i plastikowe, potrzaskany kieliszek. Skarpetki nie. Refleksja: powinno sie zakazac jednorazowych naczyn. Kubki, talerzyki, sztucce, slomki, pojemniczki. Sama boli mnie wydawanie ich ludziom. Inna sprawa, ze na poczatku mielismy wszystko roslinne, teraz sa normalne, czyli plastikowe.

Wrocilam do domu, pogadalam z jednym bankiem, potem z drugim. Poszlam na policje. Amerykanska policja nie blokuje dowodow, sama musze go zastrzec w kazdym wiekszym banku. Extra! Po drodze zaszlam znow do Deli. Tym razem za lada siedzial inny sprzedawca, ten sam, ktory pracowal ubieglej nocy. Przywital mnie usmiechem, w rece mial moja skarpetke!! Okazalo sie,ze probowal odnalezc mnie na FB, by do mnie napisac, ale nie mogl mnie zidentyfikowac. Nic dziwnego moje zdjecie profilowe to mala meksykanska dziewczynka z wymalowana trupia czaszka.

Sa jednak dobrzy ludzie na tym swiecie ;)



środa, 11 lipca 2012

zaniedbania, zaniechania

Wyjezdzajac obiecywalam pisac, opowiadac, wrzucac zdjecia. A jednak nie wywiazuje sie z danego slowa.

Czasem dostane maila, na ktorego nie odpowiadam od razu, potem sprawy sie zmieniaja, dezaktualizuja, nawarstwiaja. Napisanie listu przychodzi coraz ciezej, staje sie wyzwaniem. Wyzwaniem, ktorego sie nie podejmuje. Wygospodarowanie czasu trwa dlugo, zbieranie mysli wieki.

Nigdy nie bylam sumienna.

To dlatego nie gram na gitarze, choc wyprosilam jej zakup w wieku lat trzynastu. Po trzech miesiacach chodzenia na flamenco odpuscilam godzac sie ze swoja slaba koordynacja ruchowa. Joga? To samo, pojawiaja sie pierwsze komplikacje, inne sprawy czy zmeczenie, lekka reka spycham zajecia na dalszy plan. Bieganie - tylko Racica mnie motywowala. Gdy pojechalam do Hiszpanii, nie bylo o mnie sluchu przez 10 miesiecy. Nawet moj chlopak zapomnial o moim istnieniu. Nigdy nie nauczylam sie dobrze mowic po angielsku ni hiszpansku. Zaniechalam nauke rosyjskiego. Nie zobaczylam wszystkich filmow Hitchcocka, choc to obowiazkowa sprawa przed odejsciem z tego swiata. Na polkach zalegaja ksiazki, ktore mialam przeczytac. W dziwnych miejsach odnajduje fiszki z tytulami filmow, nazwiskami fotografow, stronami internetowymi, ktore mialam sprawdzic. Kilka lat planowalam stworzenie ogrodka z ziolami, a potem sie przeprowadzilam.

Odkladam, czas mija. Planuje przyszlosc a nie wykorzystuje terazniejszosci.

Dzis Phenix zapytala, jak moj czas w NYC. Dalo mi to do myslenia. Wiekszosc mojego czasu sie marnuje. Troche dlatego,ze mam popoludniowa zmiane. Troche dlatego,ze znalazlam druga prace. Troche dlatego, ze nie mam z kim z niego korzystac. Troche dlatego,ze mu na to pozwalam. A moze przede wszystkim oto chodzi...

Lubie moja prace. Rankiem pachnie imbirem, jarmuzem, pomaranczami, swiezo parzona kawa, bazylia i mieta. Wieczorem pala sie swieczki, zarza kadzidelka. Won olejkow do masazu przenika sie z cierpkim zapchem potu ludzi wychodzacych z zajec zumby. Czasem Philia wypedzajac demony zadymi pomieszczenia szalwia. Spotykam ciekawych ludzi. Jogini, masazysci, instruktorzy, klienci. Regularnie stoluja sie u nas tatuatorzy z pobliskiego salonu. Wpadaja weganie i fanatycy zdrowego zywienia. Jest milo.

Ale nie bede w NYC wiecznie, choc potrzebowalabym wiecznosci by nasycic sie tym miastem. Mimo, ze wiele robie, mam wrazenie, ze wciaz za malo. Obawiam sie, ze nie dotre wszedzie, ze nie zasmakuje wszystkiego, ze pozostanie niespelnienie.

środa, 27 czerwca 2012

NYC talks to U

Bronx ZOO

czwartek, 21 czerwca 2012

Nawet NY jest maly

wtorek, 19 czerwca 2012

Ksiazki z ulicy





Tutaj nawet,jesli mialabym zostac bezdomna, nie bedzie grozic mi otepienie umyslowe. Noca na miescie oprocz szczurow i pluskw mozna napotkac ksiazki szukajace nowych wlascicieli. Te ksiazki mialy szczescie, ze trafily na mnie.

piątek, 15 czerwca 2012

BOYS

Emil i Woody zwiedzaja swiat









Ze specjalna dedykacja dla Waso, Sita, Mariusza, Lalki Po Trepanacji Czaszki, Krzysztofa i innych mieszkancow Pokoju Mezczyzn i Smokow

Yummy Pizza and Deli, how can I help you?

Minelo troche czasu, emocje opadly, zszargane nerwy sie uspokoily. Pozostal niesmak.

Pierwsza prace znalazlam na znanym (prawie) wszystkim Polakom w NYC portalu, bazarynka.com. "Poszukujemy kasjerki i baristki" (tak sie w US zwie osobe parzaca kawe). Ok, zadzwonilam, zdziwilam sie, ze swojsko brzmiace imie Mike, przynalezy do mezczyzny kaleczacego jezyk angielski. Poprosil bym przyszla na spotkanie tego samego dnia wieczorem. Zgodzilam sie. Lokal usytuowany byl niedaleko mieszkania Karoliny. 20 minut pieszo, caly czas prosto.

Po chwili rozmowy dostalam prace, zaczelam nastepnego dnia. Na poczatku nie zauwazalam alarmujacych sygnalow. Ignorowalam glupie zagadywanie i opowiesci o tym, ze najwazniejsze w zwiazku jest zapewnienie kobiecie bytu, a dzieki temu ona pokocha mezczyzne. Poczatkowo probowalam przedstawic swoj punkt widzenia, ale szybko dalam sobie spokoj. Mike nalezal do ludzi, ktorzy mysla,ze jak mowia glosniej, to znaczy,ze maja racje. Nie rozumial tez, ze jesli prosze, by czegos nie robil, to naprawde tak mysle. Kwitowal to oblesnym usmieszkiem. Nieszczerym i glupim jdnoczesnie.

Mike byl Egipcjaninem, choc powiedzial, ze jest Grekiem. Mial zone i dzieci w moim wieku (choc mowil,ze nie ma), oszukiwal ludzi (choc przychodzili do jego deli codziennie). Gdy zrozumial, ze nie bede tym,kogo/czego szukal, stal sie, delikatnie mowiac, niemily. Dostalam solidny ochrzan za sprzedanie paczki dropsow za cene nizsza niz chcial (choc nie bylo na nich ceny i byly o polowe mniejsze niz inne dropsy). Byl to wybuch wscieklosci godny sfilmowania przez Scorsesego. Jednak jak teraz o nim mysle, to dosc groteskowa scena. Na ekranie pojawia sie czerwony na gebie, plujacy w strone kamery, wsciekly koles. Brakuje jedynie wymachiwania spluwa i zakrwawionej podlogi. Dlawienie w sobie zlosci i checi przylozenia mu w twarz wywolalo wybuch placzu (ktory dokonal sie w ubikacji). Potem przez caly dzien typ nie smial sie do mnie odezwac, lecz wieczorem mial czelnosc zartowac, ze ma taki charakter i mam sie nie gniewac. A ja znow mialam ochote nie byc dama.

Jedynym z plusow tej pracy byli ludzie. Inni niz ten gburowaty zboczeniec. Klienci, ktorzy wracali codziennie. Postacie kracace sie caly dzien po ulicy z gazeta i papierosem w rece. Grek, ktory nieodzywajac sie zamawial kawe z mlekiem, ale bez cukru. Choc przychodzil do nas 3 razy dziennie, uslyszalam jego glos jedynie raz, gdy poprosil o dwa croissanty. Facet, ktory wpadal na kawalek pizzy, a potem uwazal,ze skoro byla niesmaczna, nie musi placic. Grupka starszych pan, ktore urzadzaly kolezenskie spotkania przy kawie i herbacie, a codziennie bylo ich wiecej. Barbara, ktora na sniadanie wypijala 2 ice coffe i Johny,ktory nic nie zamawial,lecz zawsze przychodzil, jak tylko pojawiala sie ona. Starszy pan o wloskich korzeniach, ktorego zona jest kuzynka samego Roberta DeNiro i ktory opowiedzial mi ciekawostke, ze "Bronx Tale", bylo krecone wlasnie przed naszym Deli. Przemili kucharze, z ktorymi moglam rozmawiac po hiszpansku. Dwoch Meksykanow i Gwatemalczyk. Ostatni, Alex, takze nie zniosl takiego traktowania i odszedl. No i dziewczyny, Fatiha i Aura, z ktorymi wciaz mam kontakt.

Chcialam dostac pieniadze i pojsc w cholere. Jako,ze byl to straszny niegodziwiec, obawialm sie, ze nie zobacze zadnej kasy. Nie mylilam sie zbytnio. Zaproponowal mi smieszne pieniadze za przepracowanie 90 godzin w ciagu 8 dni.Musialam sie z nim powaznie rozmowic, wyciagnac wszystkie historie, kiedy to zartowal sobie w nieprzyzwoity sposob. Gdzies pomiedzy napomknieciu o mozliwosci rozmowy z jego zona, a tym, ze oszukuje klientow, musial sie wystraszyc. Koniec koncow, zaplacil mi za kazda godzine.

Odchodzilam z poczuciem ulgi, ale wciaz wkurzona. Stary cham podobnie potraktowal dwie inne dziewczyny. Pewnie nie nas pierwsze, beda kolejne. Poczatkowo rozwazalysmy oddanie sprawy do sadu, jednak pozniej temat deli odszedl na dalszy plan. Dzieja sie inne rzeczy, lepsze, milsze, ciekawsze, a ja nie pracuje ze starym satyrem po 12 godzin dziennie.

Wrocilam tam tydzien pozniej, by odebrac pieniadze za ostatni dzien. Ledwo co weszlam, Mike przywital sie grzecznie, wyciagnal kase i od razu sie pozegnal.

wtorek, 12 czerwca 2012

dowody na to, ze bylam w Central Parku





Goin' to New York

Spedzilam juz miesiac w jednym z najbardziej niesamowitych miast swiata. Bywalam wystraszona, poddenerwowana,ale i zadwolonana, a nawet szczesliwa. Dzieje sie duzo, roznie i intensywnie. Ale od poczatku...

A na poczatku nie chcieli mnie w Stanach. Zostalam zatrzymana na lotnisku i napierw jednej pani, a potem panu musialam tlumaczyc, jakie sa cele mojej wizyty, ile pieniedzy posiadam i skad je w ogole mam, co bede robic, co zwiedzac, gdzie mieszkac. Porozmawialismy i w rezultacie nie zafundowali mi powrotnego biletu do Polski.

Cztery dni spedzialam na odchorowywaniu roznicy czasowej i zwiedzaniu miasta z Marco, ktory szczesliwie byl w tym czasie gosciem Karoliny. Marco jest z Kalifornii, narzeczona Bialorusinke poznal w Polsce, jezdzil z plecakiem po calej Europie, ale w Nowym Jorku byl po raz pierwszy. Zobaczylam z nim to,czego nie widzialam sama 5 lat temu.

Central Park, ktory owczesnie musnelam jedynie od strony American Museum of Natural History i MET ( gdzie lacznie spedzilam 3 dni :)). Zaciagnal mnie tez do siedziby ONZ (United Nations), gdzie prawie poklocilismy sie o oplate za wejscie. Pan kasjer blyskotliwie rozwiazal ow konflikt ;) Co zabawne, gdy odwiedzalam Inke i Kaske w 2007, mieszkalismy tuz obok tego miejsca i podobnie jak z Central Parkiem, nie udalo mi sie tam zajrzec. Wtedy wolalam ogladac chlopcow pod Mostem Brooklynskim. Wieczory spedzalismy z Karolina, ktora jest ekspertem od wynajdywania restauracji i barow. Teraz musiala postarac sie o nowojorskie miejsca dla mnie i dla Marco. Pierwszego dnia jedlismy pizze (wychodzac ze zdziwieniem zobaczylam pietnastoosobowa kolejke czekajaca na miejsca w lokalu), drugiego hot dogi. Ja dostalam veggie-doga i choc byl najdrozszy w calym menu, doceniam fakt, ze byl ;) Po posilku spacer w miejscu, o ktorym nie przeczytalabym w moim przestarzalym przewodniku. Highline to piekny deptak-park biegnacy pomiedzy budynkami i ponad glowami przechodniow, tam, gdzie niegdys jezdzily kolejki nowojorskiego metra.

Po czterodniowej labie, zabralam sie za poszukiwanie pracy. Pech chcial, ze znalazlam posade od razu i niewiele myslac wzielam, co dawali. Spedzilam najgorszy tydzien zycia. W pracy pelnej upokorzen, nerwow, wyklocania sie o pieniadze, dlawienia odrazy do najgorszego z szefow, ba, najgorszego z ludzi, jakiego do tej pory spotkalam. Ok, znam roznych oszolomow, ale ten byl wprost obrzydliwy.

Ale o tym innym razem.

Going To New York

poniedziałek, 5 marca 2012

La teta asustada

Tylko śmierć jest obowiązkowa, reszta jest dlatego, że tego chcemy

trochę nieprawda.
ale tylko trochę.